Kiedy pierwszy raz wybierasz się do jakiegoś kraju, zastanawiasz się, jak naprawdę tam jest. W Twojej wyobraźni kreują się pierwsze obrazy. Kiedy wybierasz się do kraju, w którym kręcono jakiś film, starasz się oprzeć swoje wyobrażenie o nim o to, co już gdzieś kiedyś widziałeś. Kiedy jednak jedziesz pierwszy raz do Stanów Zjednoczonych masz wrażenie, że nakręcono tam już tyle filmów pełnometrażowych oraz tyle serialów, że Twoja głowa eksploduje na myśl: to jak tam jest na serio?
Nie wiem jak Wam, ale mi z amerykańskich filmów szczególnie zapadły w pamięć sceny pościgów policji za przestępcami ulicami San Francisco. Zastanawialiście się kiedyś, czy reżyserzy kręcąc tam filmy specjalnie wybierali jedną lub dwie ulice, które tak wyglądają czy może mieli do dyspozycji całe miasto? Spokojnie. Powiem Wam, jak to naprawdę jest z tymi symbolami San Francisco, bo miałem okazję to sprawdzić na własnej skórze 🙂
Miasto położone na wzgórzach
W samym mieście jest podobno przeszło 50 wzniesień. Szczególnie samo centrum, położone pomiędzy szczytami Nob Hill, Telegraph Hill i Russian Hill może przysporzyć piechurowi bez kondycji wiele problemów. Nie znam drugiego takiego miasta, gdzie chcąc przejść chociaż parę przecznic, trzeba zejść ze stromej górki tylko po to, by chwilę później wejść na kolejną. Szczególnie odczułem to wracając spod Coit Tower, które jest szczytem Telegraph Hill, do hotelu położonego na jednym ze zboczy Nob Hill.
Wspominając ulice San Francisco nie można zapomnieć o Lombard Street – najbardziej pokręconej ulicy miasta, a może i świata. Jej sława jest tak ogromna, że kierowcy samochodów ustawiają się w gigantycznych kolejkach tylko po to, żeby móc się nią przejechać.
Wyraźnie więc wzgórz w San Francisco nie brakuje. Niestety (albo i stety) nie byłem świadkiem żadnego pościgu, jaki znamy z seriali… ale to pewnie głównie dlatego, że Nash Bridges przeszedł już jakiś czas temu na emeryturę 🙂
Informacje praktyczne:
- jeżeli macie siły i chcecie poczuć klimat typowego San Francisco polecam spacer California Street od Van Ness Avenue aż do samego jej końca, w okolicy Market Street albo spacer Hyde Street w kierunku wybrzeża albo przespacerowanie się Powel Street,
- jeżeli chcecie pozwiedzać centrum, a nie macie siły na wspinaczkę, proponuję dotarcie w okolice Union Square przez Geary Street. Stamtąd już bez większego wysiłku można dostać się do China Town, dzielnicy biznesowej lub Ferry Building,
- jeżeli będziecie chcieli przejechać się wspomnianą Lombard Street radziłbym nie kombinować za dużo, tylko cierpliwie ustawić się w kolejce. Część osób stara się przechytrzyć kolejkę i dostać się na ulice skręcając w jej najbardziej interesujący fragment od strony Hyde Street. Niestety wtedy, kiedy ruch jest największy (np. w weekend) służby porządkowe zakazują prawoskrętu i trzeba niestety obejść się smakiem.
Czy most Golden Gate zachwyca z bliska równie bardzo jak na zdjęciach?
Zdecydowanie TAK. Już dzieci wiedzą, że jest symbolem San Francisco. Każdy widział przynajmniej raz w życiu jego zdjęcia w porannej mgle. Pomalowany na charakterystyczny kolor (zwany międzynarodowym pomarańczem, czyli international orange) robi tym większe wrażenie, im bliżej niego jesteśmy. Wrażenie tylko rośnie kiedy idziemy przez niego… i to nie tylko ze względu na dudniący tam wiatr. To w końcu bezpośrednie i jedyne połączenie Oceanu Pacyficznego z Zatoką San Francisco. Na pewno warto przespacerować się po nim na drugi brzeg, z którego rozciąga się wspaniały widok na miasto.
Informacje praktyczne:
- pod sam most najlepiej dotrzeć przez ulice Van Ness (autobusy 47 i 49) i na wysokości ulicy Lombard przesiąść się na autobus 28,
- w drodze powrotnej najszybciej do centrum dotrzemy również autobusem 28, ale uwaga: przystanek przy Golden Gate nie jest pętlą, ale pośrednim przystankiem tej linii, więc należy zwrócić uwagę na wyświetlany na przodzie autobusu kierunek jazdy,
- cena biletu autobusowego na 90 min. jazdy to 2,25 $
- będąc w pobliżu mostu polecam zajrzeć też do Fort Point, czyli czteropoziomowego umocnienia skrytego pod mostem. Kiedy powstawał jego głównym celem było strzeżenie wejścia do Zatoki, a obecnie jest czymś w rodzaju muzeum sprzed wojny secesyjnej, gdzie przez chwilę można się poczuć niczym żołnierze z tej epoki. Wejście za free.
Czy wiecie, że … most Golden Gate szczególnie upodobali sobie samobójcy?Legendy głoszą, że już przeszło 1500 osób zginęło podczas bliskiego spotkania z wodami zatoki. Sprzyja temu prawdopodobnie brak zabezpieczeń oraz zła sława samego mostu.
Czy cable cars to zabytek tylko dla turystów?
Prawdą jest, że tramwajów linowych używają głównie turyści. Mieszkańcom San Francisco zapewne to już się znudziło, a poza tym nie mają pewnie cierpliwości, żeby czekać w kolejce do tramwaju. Przejażdżka ostatnią na świecie, ręcznie sterowaną kolejką linową, to atrakcja sama w sobie! Jeżeli ktoś odwiedza San Francisco, a tego nie spróbuje, to tak jakby był w Rzymie i nie odwiedził Koloseum 🙂 Niektóre przewodniki sugerują, że najlepiej nie czekać w kolejce na pętli, tylko łapać go na trasie. Prowadzący pojazd wówczas pozwala wsiąść do wagonu i podróżować na stojąco, trzymając się tylko poręczy.
W całym San Francisco działają 3 linie:
- linia California Street, która przebiega wzdłuż ulicy California Street, czyli zaczyna się w dzielnicy finansowej, a kończy w pobliżu Van Ness Avenue (obsługiwana przez dwukierunkowe wagoniki)
- linia Powell-Mason, która rozpoczyna się w pobliżu Market Street, a kończy w okolicy Fisherman’s Wharf
- linia Powell-Hyde, która rozpoczyna się również w pobliżu Market Street, przez pewien moment podąża podobnie jak linia Powell-Mason, ale dalej skręca i kończy się w okolicy placu Ghiradelli Square.
Informacje praktyczne:
- zanim przejedziecie się tramwajem, warto odwiedzić muzeum, które mieści się przy ulicy Mason Street 1201 – co ciekawe to nie tylko muzeum, ale też centrum zarządzania całym systemem. Przed odwiedzinami możecie też zajrzeć na stronę muzeum http://cablecarmuseum.org/
- z myślą o turystach stworzono parę rodzajów biletów, żeby zadowolić każdego, np. bilet na pojedynczą przejażdżkę kosztuje 7$ (bez możliwości wsiadania i wysiadania, więc najlepiej jechać od początkowej stacji do końcowej), całodzienny bilet uprawniający do poruszania się wszystkimi środkami transportu (czyli w tym i tramwajami) kosztuje 20$, trzydniowy bilet na wszystko w cenie 31$ i siedmiodniowy w cenie 40$
- miłośnicy fotografii powinni udać się na skrzyżowanie ulic California i Mason, bo tam przecinają się wszystkie linie, czyli nadarza się okazja do najczęstszego sfotografowania tramwaju.
Czy lwy morskie opalają się przy Pomoście 39 tylko w niedzielę?
Generalnie trudno w to uwierzyć, ale te gigantyczne ssaki przebywają w tym miejscu każdego dnia tygodnia. Jest to niesamowity widok, kiedy w zasięgu obiektywu można spotkać się oko w oko ze zwierzętami, znanymi głównie z zoo. Ich karmienie jest oczywiście zabronione, co wpajają turystom liczne tablice informacyjne.
Informacje praktyczne:
W pobliżu Fisherman’s Wharf najlepiej dotrzeć którąś z linii tramwaju linowego Powell – Hyde lub Powell – Mason i dojść piechotą bezpośrednio na miejsce.
Miasto w mieście – Chinatown
Każdy, kto odwiedził chociaż jedną dzielnicę chińską na świecie, wie czego się spodziewać w takim miejscu:
- Licznych budynków w stylu chińskim, ozdobionych charakterystycznymi lampionami
- Wielu sklepików, gdzie względnie tanio można zaopatrzyć się w pamiątki Made in China
- Sporej ilości restauracji i barów chińskich, gdzie można najeść się jak w Azji za względnie małe pieniądze (co prawda porównując te ceny z cenami z Bangkoku można lekko się podłamać, ale jak na ceny panujące w USA wygląda to całkiem dobrze).
Mnie jako fana kuchni azjatyckiej szczególnie interesował punkt trzeci. Generalnie sprawdziłem parę tamtejszych barów i nie zawiodłem się na żadnym.
Co warto zobaczyć w Chinatown? Polecam następującą trasę:
- start standardowo w okolicy Chinatown Gate (skrzyżowanie ulic Grant i Bush)
- mały park St. Mary’s Square z widokiem na dzielnicę biznesową i pomnikiem Sun Yat-sena (rozpoznacie go bez problemu: twarz i dłonie są wykonane z różowego granitu a reszta z nierdzewnej stali)
- stary kościół Matki Bożej, czyli pierwsza katedra San Francisco
- spacer ulicą Grant wzdłuż barów, restauracji i sklepików
- główny plac dzielnicy, czyli Portsmouth Square, gdzie przy odrobinie szczęścia można spotkać tańczące Chinki i grających w karty lub szachy Chińczyków
- koniec w okolicy wytwórni ciasteczek z wróżbami (ulica Ross Alley 56).
Warto zgubić się pomiędzy uliczkami, zajrzeć gdzie się da i poobserwować, jak toczy się chińskie życie na amerykańskiej ziemi.
Informacje praktyczne:
Drobnym problemem może być fakt, że większość sklepów i część restauracji zamyka się ok. godz. 20:00. Wówczas prawdopodobieństwo zjedzenia czegoś zmniejsza się znacząco i w ostateczności trzeba ratować się jakąś gotową potrawą z Trader Joe’s. Tak samo z kupowaniem pamiątek – sklepów czynnych do 21:00 naliczyłem tylko kilka.
I na zakończenie, kilka interesujących faktów:
- Mimo, że San Francisco to Kalifornia to klimat jest tam zdecydowanie chłodniejszy niż parędziesiąt kilometrów na południe. Nawet latem, gdy nie ma słońca, potrafi być tam naprawdę chłodno, szczególnie nad ranem.
- Już po opuszczeniu BART’a, czyli kolejki, którą łatwo dotrzeć z lotniska do centrum miasta, w oczy rzucają się porozrzucane po ulicy rzeczy bezdomnych. Jest to szybkie zderzenie typowego snu o Ameryce z rzeczywistością.
- Nad całym miastem unosi się zapach tajemniczego zioła o wartości leczniczej – niezależnie, czy mija Ciebie bezdomny czy ubrany w garnitur jegomość, prawie każdy z nich pachnie tak samo 🙂 Wiecie o czym mówię, prawda?
- W San Francisco wszystko jest organiczne – do organicznej żywności w każdym sklepie łatwo się przyzwyczaić …gorzej, gdy w sklepie napotyka się organiczny biustonosz, majtki czy legginsy.
A czy Wy znacie jakieś inne symbole San Francisco? Widzieliście je na żywo? Jakie były Wasze odczucia? Podzielcie się nimi koniecznie w komentarzach.
Prześwietna fotorelacja i świetne informacje! Zazdroszczę podróży!
Dzięki!
Niezwykłe miasto! Chciałabym je kiedyś odwiedzić.
Zdecydowanie San Francisco jest na tyle charakterystyczne i wyjątkowe, że warto umieścić je w każdym planie podróży przez USA.
Dzięki temu, że San Francisco położone jest na wzgórzach, czyni go jeszcze bardziej różnorodnym i fotogenicznym.
Zgadza się! A spacery po tych wzgórzach wpływają na pewno korzystanie na ogólną kondycję oraz mięśnie ud i łydek 🙂