Koniec roku to czas podsumowań. Przemyśleń, refleksji. Nad życiem, ale nie tylko. My postanowiliśmy spojrzeć na to, jaki był ten rok w kontekście naszych wypraw – tych małych i dużych, bliskich i dalekich. Porównaliśmy nasze plany z tym, co udało się zrealizować. I udało się prawie w 100%!
Na początek trochę liczb:
47 111 – km pokonaliśmy na pokładzie samolotów
8 500 – zdjęć pstryknęliśmy
4 015 – km pokonaliśmy na pokładzie autobusów
1 243 – km pokonaliśmy samochodem
58 – dni spędziliśmy w tym roku w podróży (czyli ok 16% poza domem)
25 – miast, jakie odwiedziliśmy
6 – odwiedzonych krajów
1 – blog, który powstał dzięki tym i poprzednim podróżom.
Czy to dużo czy mało, to już kwestia perspektywy. Dla osób, które żyją w podróży i z miesiąca na miesiąc zmieniają miejsce pobytu na kuli ziemskiej to pewnie pikuś. Ale dla nas, małych podróżników 🙂 był to podróżniczo najlepszy rok ever i to jest najważniejsze! Podróże na etacie rządzą się swoimi prawami i zawsze są kompromisem pomiędzy chęciami a możliwościami. W podsumowaniu nie uwzględniliśmy naszych podróży służbowych lub prywatnych po Polsce.
W którą stronę podążaliśmy?
Rok 2016 rozpoczęliśmy i zakończyliśmy podróżniczo w Berlinie. Zakończenie było zdecydowanie lepsze niż początek, a to za sprawą m.in. wyjątkowego smaku Glühwein, które rozgrzewało nas na świątecznych jarmarkach, na których to poczuliśmy magię świąt. Kwiecień spędziliśmy na wyspie jak wulkan gorącej, racząc się rumem, cygarami i tańcząc salsę do rana. Kuba zawładnęła naszymi sercami na dobre. Z chęcią wrócilibyśmy tam jeszcze nie raz! W sierpniowy długi weekend wybraliśmy się do Pragi. O takim terminie zdecydowały kurczące się dni urlopowe. Jednak utwierdziło nas to tylko w przekonaniu, że nie dla nas takie wypady. Dzikie fale zalewające Most Karola i knajpki wypełnione turystami po brzegi potwierdziły, że naszą domeną są zdecydowanie podróże poza sezonem. Tydzień później Marcin wyruszył do USA sprawdzić jak wygląda american dream i nacieszyć się palącym słońcem San Francisco. Jednak Kalifornia przywitała go zdecydowanie innym klimatem! Na ratunek przyszła na szczęście pyszna kuchnia z różnych stron świata i oczywiście IPA. We wrześniu polecieliśmy do Londynu. Z nastawieniem dość specyficznym. To nie nasze ukochane klimaty śródziemnomorskie. Także zaopatrzeni w parasole, płaszcze przeciwdeszczowe byliśmy przygotowani na mokry weekend i wdrożenie planu B – muzea. Jednak los nam sprzyjał do tego stopnia, że przez cały nasz pobyt pogoda dopisywała, także eksplorowaliśmy Londyn zgodnie z planem A, czyli “z zewnątrz”. Miasto bardzo pozytywnie nas zaskoczyło – pełne kolorów, smaków, kultur z całego świata. Taki europejski Nowy Jork. A ile się tam dzieje! Każda ulica, każdy plac tętni życiem. Niesamowite doświadczenie. Teraz już wiemy, dlaczego ludzie ciągną do tego miasta. Ono ma moc przyciągania. Jesienią nasze podróżnicze rozterki “w którą stronę?” rozgrywały się pomiędzy Maltą a Gruzją. Dzięki wyjątkowo tanim biletom lotniczym, padło na Maltę. Spędziliśmy tam tydzień w klimatach sycylijsko-tunezyjskich. Wyspa choć bardzo malownicza, klimatyczna i urokliwa na swój sposób, nie powaliła nas na kolana. A odwołanie lotu powrotnego, spowodowanego katastrofą lotniczą (awionetka przed nami się rozbiła), ze wszystkimi tego konsekwencjami, przyczyniło się do tego, że raczej nie planujemy tam wracać. Rok zakończyliśmy berlińskimi jarmarkami, z refleksją o bezpieczeństwie naszego podróżowania (w kontekście zamachu w Berlinie na jarmarku, na którym byliśmy 2 dni wcześniej). Wiemy jedno – to nas na pewno nie powstrzyma przed dalszym odkrywaniem świata. Zawsze staramy się uważnie podróżować i nie jeździmy w tereny wg nas “skrajnie” niebezpieczne. A co ma się stać i tak się stanie.
Co nas w tym roku pozytywnie zaskoczyło lub utwierdziło w przekonaniu, że nam się podobało?
- faktycznie Kuba jest wspaniałym miejscem na Ziemi, pełnym słońca, a przede wszystkim życzliwych ludzi gotowych pomóc w każdej sytuacji i zaradnych niczym Polacy,
- przekonaliśmy się, że karaibskie plaże są jednymi z najpiękniejszych na świecie, a rum leje się tam strumieniami,
- zaskoczyliśmy się bardzo pozytywnie Londynem – nie dość, że przez całe 3,5 dnia nie spadła na nas kropla deszczu (!), to odkryliśmy, że Londyn jest europejskim Nowym Jorkiem – w tym mieście, w ciągu jednego dnia dzieje się więcej niż przez pół roku w całej Polsce,
- porównaliśmy rzeczywiste wzgórza San Francisco z tymi, które znamy z filmów i okazało się, że to co widzimy na szklanym ekranie jest najprawdziwsze na świecie,
- potwierdzamy, że praskie piwo jest jednym z tych najsmaczniejszych.
Jednak były też rzeczy czy sytuacje, które nas niemile zaskoczyły. Co nam nie przypadło szczególnie do gustu?
- kuchnia na Malcie, mimo bliskości Włoch, nie zachwyciła nas w ogóle, a szczególnie do gustu nie przypadły nam kilogramy sera układane na wierzch KAŻDEJ pizzy,
- mentalność Maltańczyków, będąca mieszkanką tunezyjskiego chaosu i sycylijskiej wiecznej siesty, udowodniła nam, że mieszkańcy wyspy mają prawie każdego turystę w głębokim poważaniu,
- utwierdziliśmy się w przekonaniu, że powinniśmy podróżować zawsze wtedy, kiedy inni nie ruszają się z domu – w przedłużony sierpniowy weekend na moście Karola w Pradze był tłok porównywalny z tym, jaki można zaobserwować w kolejce po wigilijnego karpia czy w supermarketach,
- dowiedzieliśmy się, że San Francisco mimo, że leży w Kalifornii charakteryzuje się swoim klimatem i nawet w środku lata (bo za taki okres uważam sierpień), może tam być całkiem chłodno,
- zachwalany przez większość Berlin, nie zrobił na nas większego wrażenia w miesiącach zimowych (styczeń i grudzień w naszym przypadku), więc postanowiliśmy, że musimy tam koniecznie wrócić latem.
A jak Wam minął 2016 rok?